Wyobraź sobie, że chcesz przelać znajomemu pieniądze „za seks”, „bombowy wieczór” albo „tatara z podwójnym jajkiem”. Klikasz „wyślij”, rozsiadasz się wygodnie z kawą… a tu nagle – system bankowy wzywa na dywanik. Zamiast miłego dnia czeka Cię rozmowa z analitykiem, a w skrajnych przypadkach nawet… interwencja służb. Brzmi jak kiepski skecz? A jednak to codzienność użytkowników bankowości internetowej, o czym pisze Wojciech Boczoń w serwisie Bankier.pl.
Zakazane słowa, czyli co może zablokować Twój przelew
W świecie pełnym algorytmów i automatyzacji nawet najniewinniejszy tytuł przelewu może skończyć się bankową kontrolą. Autor ujawnia, że instytucje finansowe korzystają z tzw. „indeksu słów zakazanych”. Algorytmy wychwytują podejrzane wyrazy, które mogą – według systemów – sugerować próbę prania pieniędzy, finansowania terroryzmu albo naruszania sankcji międzynarodowych.
Do listy „podejrzanych” trafiły m.in.:
- Kuba – jeśli płacisz „dla Kuby”, algorytm może uznać, że wspierasz reżim w Hawanie, objęty sankcjami USA, UE i ONZ.
- komiksy – bankowy system odczytał to jako „komi” (czyli potencjalnie do Republiki Komi w Rosji) i zareagował, jakbyś finansował separatystów.
- pomoc – tak, nawet słowo „pomoc” (np. na rzecz fundacji) wzbudza podejrzenia, bo algorytm kojarzy je z częstymi oszustwami charytatywnymi.
A jeśli naprawdę chcesz się wkopać, oto lista wyrażeń, które mogą zakończyć się nie tylko blokadą, ale i wizytą na komisariacie:
- narkotyki
- okup, haracz, przekręt
- seks, zabójstwo, broń
- bomba, bombowy wieczór, materiały wybuchowe
- kret (w sensie szpiega, a nie ogrodowego zwierzątka)
Nie pomoże nawet kontekst żartu czy ironii. Bankowy system nie ma poczucia humoru.
Algorytm nie pyta – on blokuje
Banki nie robią tego złośliwie. Mają obowiązek przeciwdziałać przestępstwom finansowym, praniu pieniędzy czy naruszaniu sankcji. Pierwszą linią „obrony” jest automat – sztuczna inteligencja, która bez mrugnięcia okiem zatrzyma przelew, jeśli tylko wykryje coś, co przypomina hasło z czarnej listy. Dopiero potem transakcję analizuje człowiek – analityk AML.
W najlepszym wypadku skończy się to telefonem z infolinii i szybkim wyjaśnieniem. W najgorszym – koniecznością złożenia pisemnych wyjaśnień w placówce albo (teoretycznie) zainteresowaniem służb.
Tatar? Uważaj, bo to też republika
Kuriozalność sytuacji potwierdza przykład słowa „tatar”. Niewinny opis obiadu z tartym ogórkiem może zostać odczytany jako transakcja powiązana z Republiką Tatarstanu, będącą częścią Rosji – państwa objętego sankcjami.
Z pozoru śmieszne, ale wnioski są poważne
O ile niektóre przypadki przypominają komedię omyłek, to sedno sprawy jest poważne. Banki działają według globalnych standardów bezpieczeństwa, w których prewencja jest ważniejsza niż wygoda użytkownika. Każde niepokojące słowo w tytule przelewu może spowodować reakcję łańcuchową, a w czasach automatyzacji — nie liczy się intencja, tylko ciąg znaków.
Dlatego bankowcy radzą: unikaj żartów w tytułach przelewów, nie bądź kreatywny na siłę, opisuj cel płatności jasno i zwięźle. Zamiast „Za seks i bombowy wieczór” lepiej napisać: „Zwrot kosztów za hotel”. Chyba że lubisz tłumaczyć się analitykowi o 9:00 rano w poniedziałek.
Źródło: Bankier.pl / opracowanie własne



Dodaj komentarz