„Mogą Państwo przenieść numer telefonu do innego dostawcy usług” – głosi regulamin pewnego dużego telekomu. Brzmi profesjonalnie, grzecznie, poprawnie. A jednak – nieco chłodno. Czy naprawdę chcemy, by klient czuł się jak petent?
Prof. Tomasz Piekot zauważa, że wybór formy grzecznościowej – „Pan/Pani” czy „ty” – dawno oderwał się w Polsce od tradycyjnych podziałów klasowych. Dziś to nie kwestia hierarchii, lecz sposób budowania relacji i określania granicy między „my” a „oni”. W epoce personalizacji, doświadczeń klientów i kultury dialogu, forma zwracania się może stać się jednym z najważniejszych komunikatów, jakie wysyła marka.
Język, który buduje dystans lub wspólnotę
Wybór między „Pan/Pani” a „ty” to nie tylko decyzja stylistyczna, ale akt społeczny – jak nazwałby go Goffman. W Polsce ma on szczególne znaczenie, ponieważ, jak dowodzi prof. Małgorzata Marcjanik, przejście na „ty” oznacza świadome wpuszczenie rozmówcy w przestrzeń prywatności. W biurze, sklepie czy aplikacji – to jak otwarcie drzwi do własnego domu.
Z drugiej strony, dystans nie zawsze jest zły. Zwroty formalne mogą budować poczucie bezpieczeństwa – zwłaszcza w sytuacjach, gdzie klient oczekuje profesjonalizmu, a nie koleżeństwa. W komunikacji banków, ubezpieczycieli czy urzędów „Pan/Pani” nadal symbolizuje powagę i przewidywalność.
Ale – jak pokazują dane badawcze – to już nie jedyny możliwy język zaufania. Coraz więcej marek odkrywa, że zrozumienie klienta zaczyna się nie od tonu formalnego, lecz od języka współuczestnictwa: „Zróbmy to razem”, „Pomożemy Ci”, „Możesz to zmienić”.
Między feudalizmem a partnerstwem
Prof. Piekot ironicznie przypomina, że „Państwo” to pozostałość „pańszczyzny”. Dawny język hierarchii wciąż pobrzmiewa w naszych formularzach i regulaminach. Jednak współczesna komunikacja marketingowa i obsługowa coraz częściej odchodzi od tego modelu – nie z braku szacunku, lecz z potrzeby równości i partnerstwa.
Jak zauważa Yumeko Kawamoto w analizie Relacja na ty w świetle tekstów z Narodowego Korpusu Języka Polskiego (2021), forma „na ty” może wynikać z trzech rodzajów więzi:
- dla korzyści – wspólne działanie, np. współpraca zawodowa,
- dla swobody – chęć komunikacji bez barier,
- uczuciowa – relacja emocjonalna, np. przyjacielska lub rodzinna.
W relacjach biznesowych najczęściej pojawia się pierwszy typ – „więź dla korzyści”. Gdy marka i klient dążą do wspólnego celu (np. rozwiązania problemu, wyboru usługi), komunikacja staje się partnerska. Wtedy „ty” nie jest przejawem poufałości, ale językiem współdziałania.
Prywatność kontra profesjonalizm
Marcjanik podkreśla, że przejście na „ty” jest równoznaczne z przekroczeniem granicy prywatności. Jednak, jak dowodzi Kawamoto, ta granica nie zawsze jest jednoznaczna – analiza 600 tekstów z Narodowego Korpusu Języka Polskiego pokazała, że bycie „na ty” nie zawsze oznacza emocjonalną bliskość.
Wielu rozmówców używa tej formy pragmatycznie: dla wygody, szybkości, spójności komunikacji. Takie „ty” można by nazwać technicznym – nie wkracza w sferę osobistą, ale skraca dystans. To istotna lekcja dla marek: w komunikacji cyfrowej nie chodzi o przyjaźń z klientem, lecz o łatwość interakcji.
Z drugiej strony, nadmierna formalność może utrudniać dialog. W epoce czatbotów, asystentów głosowych i self-service’ów, forma „Szanowny Panie Kowalski” brzmi archaicznie. Konsument oczekuje prostoty – nie poufałości, ale zrozumienia.
Kiedy „ty” jest naturalne
Nie każda marka powinna „przechodzić na ty”. To decyzja strategiczna, nie modna tendencja.
Badania netykiety i komunikacji korporacyjnej (m.in. tekstowni.pl, e-polish.eu) wskazują, że akceptacja formy „ty” zależy od:
- wieku odbiorcy – młodsi użytkownicy (18–35 lat) częściej uznają „ty” za neutralne,
- branży – w IT, modzie, start-upach czy mediach społecznościowych bezpośredniość buduje autentyczność,
- kanału komunikacji – w newsletterze czy na Facebooku „ty” brzmi naturalnie, w fakturze lub e-mailu reklamacyjnym – już mniej.
Warto tu przywołać spostrzeżenie Kawamoto: w języku polskim istnieją sytuacje, gdy „ty” oznacza wspólnotę działania, a nie koniecznie emocjonalną więź. Dlatego komunikacja „zróbmy to razem” może być partnerska, nawet jeśli marka nie „spoufala się” z klientem.
Granice elastyczności
Choć trend upraszczania języka jest silny, każda decyzja o formie zwracania się powinna uwzględniać komfort odbiorcy. Nie każdy klient życzy sobie komunikacji „po imieniu”. Właśnie dlatego Kawamoto wskazuje, że w relacjach na ty często występuje „poczucie skrępowania”, gdy różnica wieku, statusu lub hierarchii jest zbyt duża.
To cenna lekcja dla obsługi klienta:
- dystans nie zawsze rani, czasem chroni.
- bezpośredniość nie zawsze zbliża, czasem onieśmiela.
Dobry język marki to taki, który rozpoznaje te subtelne różnice i pozwala klientowi czuć się komfortowo.
Praktyczny kompas językowy dla marek
- Zdefiniuj ton marki – czy Twoja komunikacja jest ekspercka, przyjazna, czy opiekuńcza?
- Segmentuj odbiorców – młodsi mogą oczekiwać luzu, starsi – szacunku.
- Zachowaj konsekwencję – nie pisz „Zrób to teraz!” w jednym miejscu i „Szanowni Państwo” w innym.
- Bądź elastyczny w kanałach – w social mediach dopuszczalne „ty”, w umowach – lepiej „Państwo”.
- Testuj reakcje – język można badać, a nie zgadywać. Analizuj feedback[2] klientów.
Firmy, które potrafią dopasować ton komunikacji do emocji klienta, zyskują nie tylko sympatię, ale i zaufanie – walutę lojalności w świecie CX[3].
Wnioski: grzeczność po nowemu
Analiza Yumeko Kawamoto, prof. Marcjanik i prof. Piekota prowadzi do wspólnego wniosku: nie ma jednej „poprawnej” formy zwracania się do klientów.
Są za to relacje – zróżnicowane, kontekstowe i oparte na emocjach.
- „Pan/Pani” to język bezpieczeństwa, przewidywalności, hierarchii.
- „Ty” to język współpracy, wspólnego celu, równości.
Dobrze zaprojektowana komunikacja klient-marka nie wybiera między nimi raz na zawsze. Raczej płynnie dostosowuje ton – zachowując szacunek, upraszczając język i podkreślając wspólnotę działania. Wbrew obawom, prosty język[1] i bezpośrednie formy nie odbierają marce powagi – pod warunkiem, że są autentyczne i spójne z jej tożsamością. Profesjonalizm w XXI wieku nie oznacza już sztywnego dystansu. To zdolność do mówienia ludzkim językiem.
W tym sensie, jak zauważa prof. Tomasz Piekot, demokratyzacja języka nie jest rewolucją obyczajową, lecz naturalnym skutkiem ewolucji społecznej. A dla marek – zaproszeniem, by mówiły do ludzi, nie do „Państwa”.
Ba