Każdy artykuł, każda wzmianka o naszej branży i pomyśle uruchomienia usystematyzowanego i zorganizowanego szkolnictwa zawodowego odbija się szerokim echem nie tylko w mediach, ale szczególnie w mediach społecznościowych. Każda taka wzmianka w mediach ogólnych lub lokalnych wywołuje falę hejtu. A wystarczyło o tym pomyśleć 15 – 20 lat temu. Dzisiaj nie mielibyśmy z tym kłopotu.
Ale – jak to się mówi – mądry Polak po szkodzie. Zdałem ostatnio znajomym, byłym pracownikom call center[1] pytanie, co dała im praca na słuchawce. Prawie wszyscy stwierdzili, że dzięki niej otworzyli się na innych, nabrali większej odwagi i dystansu do otoczenia. Nauczyli się negocjować, sprzedawać, myśleć kreatywnie i otwarcie wyrażać swoje poglądy.
Prawie każdy z nich potwierdził też, że doświadczenie, które wynieśli z call center bardzo im pomogło w dalszej karierze w innych branżach. Były też takie głosy, że dzięki pracy w call center znacznie łatwiej było dostać lepiej płatną umowę gdzie indziej.
Sam pomysł jest bardzo dobry i będę to podkreślał na każdym kroku, lecz pomysł to jedno – wykonanie drugie.
Sam pomysł jest bardzo dobry i będę to podkreślał na każdym kroku, lecz pomysł to jedno – wykonanie drugie. Według mnie całość jest bardzo opóźniona. Gdybyśmy zaczęli – poza zarabianiem pieniędzy – także od szkolnictwa, mielibyśmy do czynienia z doskonale i wszechstronnie przeszkolonymi telemarketerami. Wiedzieliby oni, że stosowany przez wiele bardzo małych „garażowych” call center sposób „na chama” jest sprzeczny z prawem i etyką. Nie odrobiliśmy niestety jako branża pracy domowej. Postanowiliśmy działać niskim kosztem, bez przemyślenia i minimalnego zaangażowania w temat.
Cieszymy się jako branża, że otrzymamy wykształconych telemarketerów. Że wreszcie ktoś zadba o kształcenie. Ja obawiam się tylko, że po tych czterech latach spędzonych za murami szkoły, młodzi adepci telemarketingu albo nie rozpoczną pracy w jednej z naszych firm, albo przekonają się „na żywo” i natychmiast zrezygnują. Bo przecież sami możemy potwierdzić, że to, czego nauczyliśmy się w liceum czy technikum jest albo nieużywane, albo zgoła inne od praktyki.
Trzymam kciuki, aby się to nam nie przytrafiło. Ale zagwarantować tego nikt nie może.