Najczęściej oferowane są kursy językowe. Mechanizm był prosty – poszukujący szkoleń internauta (lub przedsiębiorca) trafiał na stronę internetową, na której opublikowana była oferta atrakcyjnego kursu z dofinansowaniem. Na stronie pojawiały się najczęściej symbole Unii Europejskiej lub samorządów – miały za zadanie wzbudzić w gościu, potencjalnym kliencie, poczucie wiarygodności. W przypadku firmy Centrum Naukowe – była nawet wymyślona przez właścicieli firmy autorska metoda nauki – Johna Smith’sa, amerykańskiego poligloty i wykładowcy akademickiego, który nigdy nie istniał, a którego zdjęcie można było pobrać za darmo z serwisu stockowego.
Aby rozpocząć rozmowy o szkoleniu, należało pozostawić swoje dane osobowe, na stronach internetowych firmy, które bardzo często nie zawierały podstawowych – określonych z ustawie o RODO – klauzul i zapisów. W rzeczywistości, firmy tego typu nie tylko sprzedawały kursy z „dofinansowaniem”, ale także odsprzedawały dane osobowe innym firmom, które mogły być wykorzystywane przez outsourcingowe call centers (często nawet nieświadomie).
Pikanterii sprawie dodaje też fakt, że firmy tego typu, często albo same tworzą własne contact center[1] i zatrudniają pracowników, albo wykorzystują do tego celu małe outsourcingowe call centers.
Telemarketerzy podczas rozmów informowali telefonując albo do klientów, że kursy oferowane przez spółkę są z dofinansowaniem. Nie padają jednak informacje, kto takie dofinansowanie udziela – poza tym, że jest to dofinansowanie prywatne (sic!).
Reklamacje klientów były oczywiście przyjmowane, ale niemal automatycznie odrzucane. Powodem tego był sam produkt i charakter jego dostawy. W zestawach były nagrania audio na nośnikach cyfrowych i w przypadku otwarcia opakowania (a tak najczęściej się działo) klient tracił prawo do odstąpienia od umowy. Z informacji, jakie UOKiK[2] wskazała w swojej decyzji, padały również stwierdzenia, że zerwanie plomby Centrum Naukowego automatycznie oznacza, że towar dla sprzedawcy jest niepełnowartościowy i w związku z tym nie może przyjąć jego zwrotu.
Aby jeszcze bardziej zabezpieczyć swój własny interes, spółka wysyła klientowi link, który umożliwiał pobranie plików z serwera firmy, przez co klient tracił prawo do odstąpienia od umowy – przy czym warto zauważyć, że nie był informowany o tym w tracie rozmów sprzedażowych!
Jeden ze skarżących firmę konsumentów opisał to tak:
(…) Owa firma, oferująca te swoje kursy doskonale się zabezpieczyła przed zwrotem pieniędzy wyciągniętych od naiwnych ludzi – by otworzyć pudełko zawierające “opasłe” książki, należy zerwać plombę, a tam obok informacja, że to skutkuje brakiem możliwości zwrotu. Drugim zabezpieczeniem przed zwrotem pieniędzy jest informacja przesłana w wiadomości elektronicznej na skrzynkę e-mail z linkiem do pobrania cyfrowej wersji tego kursu, która zawiera dokładnie to samo co płyta. I tam na samym dole jest informacja, zresztą zgodna z prawem: „Zgodnie z art. 38 Ustawy o prawach konsumenta pkt.13, skorzystanie z cyfrowej wersji kursu skutkuje ustawowym brakiem możliwości zwrotu towaru w ciągu 14 dni. „Po fakcie, gdy już otworzyłem pudełko z zawartością i pobrałem cyfrową wersję zacząłem szukać informacji w Internecie, gdzie już na różnych stronach uprzedzano o naciągactwie tej firmy, zapewne występującej pod różnym nazwami, gdy zaczyna się robić wokół nich gorąco. Przesyłki są nadawane z Centrum Naukowego, ul. Fosa 25, 02-768 Warszawa.” (e-mail konsumenta z dnia 09.10.2019)
UOKiK zobowiązał spółkę do wykonania postanowienia, które nie tylko zakasuje stosowania niedozwolonych praktyk w procesie działania marketingowego i sprzedaży, oraz zobowiązuje spółkę do zwrotu poniesionych przez klientów kosztów zakupu oferowanych produktów. Jak informuje portal niebezpiecznik.pl z wykonaniem postanowienia urzędu firma ja problemy (przytaczana jest chociażby kwestia opieszałości zwrotu podatku VAT przez US).