91% Polaków przeklina przynajmniej raz dziennie. 54% chciałoby karania, za publiczne używanie wulgaryzmów. Dla 81% z nas słowo „kurde” nie jest wulgaryzmem. 55% Polaków uważa, że słowo „dupa” to także nie jest wulgaryzm. Słowo „zajebisty” to dla 37% Polaków również zwykłe słowo, które nie jest wulgarne – wynika z badania Instytutu Badań Pollster. Jutro (17 grudnia) obchodzimy dzień bez przekleństw.
Najczęściej przeklinamy z powodu zdenerwowania (85%) lub jako formę rozładowania agresji (68%). Ze szczęścia przeklinamy zdecydowanie rzadziej (25%). Jako odkreślenie znaczenia danego słowa – 24%. Przeklinania nie kontroluje już 17% Polaków. Bardzo często ta grupa używa słów wulgarnych jako znaków interpunkcyjnych lub gdy brakuje im jakiegoś słowa.
Według artykułu 141 Kodeksu Wykroczeń przeklinanie w miejscu publicznym podlega karze nagany, grzywny w wysokości do 1500 zł lub nawet ograniczenia wolności. Ale 60% z nas uważa, że prawo to jest nieegzekwowane. W dużym uproszczeniu można przyjąć, że prawo te jest już respektowane tylko w szkołach, ale najczęściej w formie ustnej reprymendy lub obniżenia oceny z zachowania.
Art. 141. Kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych,podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1 500 złotych albo karze nagany.
Ponad połowa Polaków (54%) uważa, że stosowanie wulgaryzmów w portalach społecznościowych powinno być karane. Jak? Najczęściej poprzez automatyczne usunięcie postu lub czasową blokadę konta użytkownika. Nieco rzadziej w formie ostrzeżenia lub oznaczenia profilu użytkownika jako osoby używającej wulgaryzmów. Za drastycznymi karami jest 24% (likwidacja konta). Za karą grzywny lub ścigania przez organ wymiaru sprawiedliwości jest około 10% z nas.
Co ciekawe – naukowcy z University of East Anglia udowodnili, że nagminne przeklinanie w pracy bardzo podnosi morale w zespole. Wpływa ono nie tylko na tworzenie dobrych relacji między współpracownikami i silnych więzi pomiędzy nimi, lecz także na łatwiejsze wyrażanie własnych uczuć. Niewiarygodne, ale tak jest.
I choć pracodawca może karać za używanie wulgaryzmów w pracy, to na ogół tego nie robi. Dlaczego? Bo taki pracownik uchodzi za osobę szczerą, z którą zawsze można przedyskutować nowe koncepcje i będzie się miało pewność, że otwarcie powie, co o nich sądzi. Według psychologów osoby, które używają niecenzuralnych słów cieszą się na ogół powszechnym uznaniem. Taka osoba jest postrzegana jako zdecydowana, pewna swojego zdania, niebojąca się wyrażania na głos swoich opinii ani[1] negowania decyzji, które są według niej absurdalne.
– Zdarzyło mi się kiedyś przeklinać przy telefonującym kliencie. Klientowi zależało na szybkim dokonaniu transakcji, a mi właśnie zawiesił się system komputerowy. Zapomniałem się wyciszyć i… „poleciała wiązanka” epitetów pod adresem działu IT. – mówi Karol Bancerz, wydawca portalu ccnews.pl – Wiem, że było to nieprofesjonalne z mojej strony. Ale zaskoczyła mnie reakcja klientki – zaczęła mnie uspokajać, że się nic nie stało, że powinienem się uspokoić, bo tacy już są informatycy… że rozumie mnie, bo ona też ma często taki problem w swojej pracy.
O badaniu
Badanie zostało przeprowadzone przez Instytut Badań Pollster wśród użytkowników panelu on-line Reaktor Opinii w dniach 02-09.12.2016 r. Analizą objęto grupę 1000 Internautów w wieku 15-75 lat. Próba została dobrana w sposób losowo-kwotowy.
