„Dziki instynkt konsultanta” – czyli jak rozbudzić w sobie BESTIE SPRZEDAŻY

Praca w call center[1] – Milion ogłoszeń, nie to nie dla mnie. Niby dlaczego miałabym tam pracować? Mija kolejny miesiąc , a ja jak Alicja w Krainie Czarów szukam pracy. Od spotkania do spotkania – stały tekst „oddzwonimy do Pani” – ta jasne, łatwiej byłoby powiedzieć-„ szukamy studenta z pięcioletnim doświadczeniem”. Dobra jeszcze raz odświeżam maila, sprawdzam telefon… Zero kontaktu.

 

Mam dosyć życia na bezrobociu – zaryzykuję, niech będzie już to call center-ale maks na miesiąc, dłużej nie ma sensu. Wysyłam maila, na kolejny dzień słyszę miły głos w słuchawce- tak zna się na swojej pracy(ciekawe czy w CV powinnam wpisać miły głos, bo aparycja przecież do niczego nie jest mi potrzebna) „Może Pani przyjść jutro na rozmowę? „ – A co mam do roboty ?. Idę… Rozmowa trwała kilka minut, tego samego dnia rozpoczęłam szkolenie. W tle słyszę już doświadczonych konsultantów, znają się na swojej pracy, szybko i zwinnie przerzucają kolejne kontakty. A ja czuję się jak w filmie „Kill Bill”, ale tym razem to jestem na straconej pozycji. Niby jak mam rozmawiać z tymi ludźmi? Czy to w ogóle jest możliwe?

 

Na szkoleniu na pewno powiedzą mi co mam robić. Wchodzę, oprócz mnie kilku studentów (no Księcia z Bajki to ja tu raczej nie spotkam-albo zajęty, albo nieogarnięty) nie ma co liczyć na jakiś romans w pracy, ale przecież nie po to tu przyszłam. Zamykają nas w małej sali w tle roznosi się zapach kawy (nieodłączny dodatek tej pracy) .Do drzwi wchodzi dziewczyna w podobnym wieku. Przedstawiamy się, mówimy o swoich zainteresowaniach, nagle pada pytanie: „Dlaczego chcemy tu pracować?” Ups- przecież nie powiem prawdy, że nigdzie mnie nie chcieli, dlatego przyszłam tutaj. Dobra postawie na kreatywność i odpowiem: „Uwielbiam kontakt z ludźmi, dlatego myślę, że to najlepsza opcja, abym mogła rozwijać się w tym kierunku”. Tak!!! Udało się, widzę uśmiech na jej twarzy (Dobry bajer nie jest zły).

 

Szkolenie trwało kilka dni, pierwszego dnia dostaliśmy materiały szkoleniowe. Co to właściwie jest, kartkówka? Zawsze byłam pilną uczennicą, muszę się dobrze przygotować. Po zerwanej nocy byłam gotowa- test zdany, teraz rozmowa symulacyjna-„ No zaskoczyłaś mnie, masz talent dziewczyno, widzę dla Ciebie świetlaną przyszłość”. Jupii!! Będę zarabiać 3tysiące, przecież jestem stworzona do tej roboty. „To jest Twoje miejsce pracy”- Serio?, jeśli kiedykolwiek mówiliście o braku przestrzeni to nie wiecie, co to znaczy, jakiś kawałek biurka, z dwóch stron obcy ludzie, cały czas coś gestykulują, krzyczą(niby jak ja mam tu pracować?). Czuję się jak kura w zbiorczej hodowli, która walczy o swój kawałek podłogi. Siadam, schludnie kładę wszystkie materiały, popijam łyk soku. Pierwszy telefon, dzwonie-jest sygnał (ja dziękuję serio do kogoś dzwonie), ale co ja mam powiedzieć? Zapomniałam, przecież mam skrypt- nie odebrał (Frajer). Kolejny na pewno odbierze- udało się(odebrał), nagle czuję suchość w gardle(co ja na pustyni jestem), nieśmiało coś mówię…rozłączył się.
Kolejne tygodnie pracy-materiały szkoleniowe porozwalane na biurku, mam tyle przestrzeni, że mogę latać. W sumie dlaczego nie? Dawno nie ćwiczyłam, zrobię parę przysiadów (Ruch zawsze się przyda). Szukam mojego nazwiska na tablicy, jest dobrze- trzeci najlepszy konsultant w firmie, ale zaraz firma liczy 8 osób, bez żartów- trzeba się poprawić. Wezmę ich z zaskoczenia: „Przyczajony tygrys ukryty smok” – obiekcje? Nie znam tego słowa. Jedyne co mam w głowie to finalizacja, jak pokerzysta ukrywam asy w rękawie i powoli wykładam karty na stół. Po drugiej stronie słyszę same „ochy” i „achy” – Tak ona jest już moja. Nie mam czasu, czekają na mnie kolejni klienci. Nokautuję ją jak Tyson w 8 minucie językiem korzyści i bach- jest umowa!!! Jeszcze raz spoglądam na tablicę -pnę się do góry- nie to, co nasza Reprezentacja Piłki Nożnej- jestem kapitanem tej drużyny, w końcu udało się dopiąć swego. Manager patrzy na mnie z dumą i wskazuję innym konsultantom „Tak macie pracować” Chodzę dumnie jak paw, każdy patrzy na mnie z uwielbieniem(Ciekawe kiedy będą prosić o autograf) – pewnie zadają sobie to samo pytanie jak ja kilka miesięcy temu: Jak ona to robi? Nie znam odpowiedzi, więc im nie odpowiem.

 

Dni upływają w błogim spokoju, ma się przecież te „pewne oddzwonki” – każdy ,kto kiedyś pracował w cc wie o czym mówię- to tacy klienci do których dzwoni się milion razy, a gdy już nie mają argumentu na „nie” w końcu mówią- „no dobra biorę to”. Przerzucam kolejne rekordy jak piasek na budowie, czasem myślę, że moja praca jest fizyczna, bo kto dziennie przerzuci ponad 300 rekordów. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak umięśniły się moje ręce, nogi też dają radę, ale to dzięki moim przysiadom, poza tym przerwy też są krótkie, więc ścigam się do łazienki tam i z powrotem. Rekord w jedzeniu na czas? – pobiłam go już milion razy, a to wszystko w 5 minut. Codziennie odbywam triathlon czy maraton. Chcesz być wszechstronnym sportowcem? Ja mam to wszystko w jednym miejscu, a dodatkowo za to mi płacą . Teraz czas na trochę rozrywki, dzień jakiś senny- wykonuję kolejne połączenia- „granie na czekanie”, od razu lepiej (Disco polo znowu w modzie) trochę sobie ponucę (talent wokalny też trzeba ćwiczyć),ale lepiej wyciszę mikrofon, aby klient się na nim nie poznał.

 

Przychodzi czas na kryzys twórczy- „trudni klienci” moja taktyka nie działa, pewnie miałam gorszy dzień, no może tydzień. Czuję oddech konkurencji na moich plecach. Przeszywa mnie zimny dreszcz, atmosfera robi się cięższa. Wchodzę do firmy coraz bardziej niepewna, manager patrzy na mnie „takim wzrokiem”- istny horror, przełykam ślinę… Siadam na stanowisku, zanim loguję się do systemu spoglądam na tablicę… Coś jest nie tak, moje nazwisko gdzieś na samym dolę. Uśmiecham się do ekranu i powtarzam „Jestem najlepsza i kocham tą pracę” .Energiczne przebijam się pomiędzy kolejnymi automatycznymi sekretarkami, aż w końcu znajduję światełko w tunelu- nowy rekord. Udało się, mam szansę. Trudny jest. Chcę, ale nie do końca zdobyłam jego zaufanie- jest rozdarty pomiędzy mną, a ofertą w punkcie. Co mam go przekonać? Budzę w sobie bestię i czaję się na ostateczny atak. Kuszę go jak Ewa nowymi promocjami, ale on nadal” gdyba, stęka, wzdycha”… Tracę go, ale nie mogę na to pozwolić-jestem tak blisko. Dobrze wiem ,co mam zrobić- jeśli nie wiesz jak przekonać klienta to sprzedaj siebie, a nie produkt- „Proszę Pana nie chcę się chwalić, ale jako jedyna posiadam 100%jakość rozmów, więc jestem przekonana, że będzie Pan zadowolony z tej transakcji, poza tym skoro już udało nam się skontaktować i podoba się Panu ta propozycja to po co ma Pan tracić swój cenny czas na chodzenie do innych miejsc, skoro ma Pan to wszystko na miejscu” Odczekuję kilka minut, jednocześnie trzymając kciuki- „Przekonała mnie Pani” .Udało się, powoli wypuszczam wstrzymywany oddech i szykuję zgody obowiązkowe. Patrzę na wzrok managera, znowu widzę znajomy uśmiech na jego twarzy. Pewna siebie przystępuje do kolejnych ataków, a „trudni klienci” coraz chętniej ze mną rozmawiają. Dzień okazał się pełen sukcesów, a cały miesiąc zakończyłam na szczycie tablicy. Pamiętajcie, jeżeli po drugiej stornie w słuchawce usłyszycie znajomy głos mówiący : „Proszę Mi zaufać, mam 100% -wą jakość rozmów „ – to wiedźcie jedno- to ja Katarzyna Ruczkowska.

 

Ruczkowska_CCOKatarzyna Ruczkowska – z firmą Contact Center[2] Outsourcing związana od roku,  lider sprzedaży najszybciej rozwijającej się sieci komórkowej w Polsce, w wolnych chwilach od pracy – studiuje Europeistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.

 

Słownik
1. call center. Firma lub dział w firmie zajmujący się telefoniczną obsługą klienta realizowaną przez przeszkolonych pracowników (telemarketerów, konsultantów, agentów). Obsługa…
2. Contact Center. wydzielona z organizacji jednostka zajmująca się ogółem kontaktów z klientami przedsiębiorcy poprzez nieograniczoną ilość dostępnych kanałów kontaktu. Do…
Add a comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *