Rok urlopu dla każdego pracownika – bez względu na to, czy ma 30 czy 50 lat – to nowy pomysł PO na walkę z wypaleniem zawodowym. Labę trzeba byłoby jednak odpracować, przechodząc na emeryturę rok później. [mv]
Kilkunastogodzinny dzień pracy, “ślepy zaułek” kariery zawodowej, wypalenie – z tym problemami chce się zmierzyć PO. W ciągu najbliższych tygodni rząd ma oszacować, czy jest możliwe – i ewentualnie, od kiedy – wprowadzenie płatnych rocznych urlopów, w trakcie których pracownik mógłby zająć się “rozwojem osobistym”: szkoleniami, karierą naukową, zajęciami nie związanymi z karierą zawodową.
Z takich urlopów korzystają – jak przypomina “Gazeta Wyborcza”, która napisała o pomyśle Platformy – m.in. Amerykanie i Belgowie. W USA dotyczy to ok. 20 proc. przedsiębiorstw. W Polsce z kolei podobny urlop przysługuje nauczycielom, po każdych siedmiu latach pracy, trzy razy w trakcie kariery zawodowej.
Problem wypalenia dotyczy jednak ok. 40 proc. Polaków. Zwłaszcza urzędników i tych osób, które są zmuszone codziennie kontaktować się z wieloma osobami – od przedstawicieli handlowych po lekarzy czy pracowników call center[1].
PO przedstawiła ten pomysł w raporcie “Polska 2030”. Doradca premiera do spraw społecznych, Michał Boni, proponował w nim roczny urlop mniej więcej w 45.-50. roku życia – w zamian za wydłużenie wieku emerytalnego. Pomysł ma poparcie SLD i “życzliwość” PJN, zdecydowanie przeciw są jednak pracodawcy, dla których byłoby to wyłącznie kolejne obciążenie. Z punktu widzenia psychologów i specjalistów od rynku pracy pomysł ma jednak plusy – pozwala pracownikom poszerzać kompetencje, odzyskać motywację do pracy i uniknąć częstych zwolnień lekarskich pracowników.
Źródło: dziennik.pl/mj
[/mv]